Kiedy nastąpił zupełny i trwały rozkład pożycia małżeńskiego, najczęściej szukamy winy. Jedynie incydentalnie w sobie. Zatem z reguły rozpoczyna się przewlekły proces rozwodowy, a wraz z nim postępowanie dowodowe – świadkowie, zeznania, nagrania, korespondencja mailowa. Wszystko, aby udowodnić winę drugiej strony tj. małżonka, małżonki. Ktoś kogoś zdradził, bo ktoś kogoś nie doceniał. Ktoś kogoś okłamał, bo ktoś kogoś wcześniej oszukał. I wówczas notorycznie rozpoczynają się schody – bo przecież sąd winy nie stopniuje. Kiedy mówimy o powszechnych błędach językowych klarownym przykładem jest „mniejsza połowa”. Tak samo w prawie rodzinnym – aby doszło do orzeczenia rozwodu z winy drugiej strony, sąd rozstrzygający nie może się wahać, kto ponosi winę w rozkładzie pożycia małżeńskiego. Na gruncie sprawy rozwodowej nie ma winy mniejszej czy większej, nie ważymy, nie przechylamy szali na jedną czy drugą stronę, a gdy taka szala w ogóle się pojawi, sąd orzeknie winę – tyle że nie jednej, ale obu stron, bo tak będzie sprawiedliwie. W procesie karnym nie może być dylematu, wątpliwości co do winy oskarżonego, sąd nie może ich posiadać. Zbieżna zatem idea występuje w sprawach o rozwód. Wina wyłączna się zdarza. Co jednak istotne, aby uzyskać takie rozstrzygnięcie druga strona musi być – istotnie bezwinna.

Katarzyna Grzybowska
Partner Kancelaria
Adwokacka Solny 17